Agnes, kiedy spotkasz moją żonę, pozdrów ją ode mnie. Agnes, when you see my wife, give her my regards. Pozdrów ją ode mnie, gdy ją zobaczysz. Give her my regards when you see her. Pozdrów ją ode mnie. Give her my regards. Cóż, pozdrów ją ode mnie. Say hello to her for me. Cóż, pozdrów ją ode mnie.
All Activity; Home ; Rasy ; Grupa 1 ; Owczarek niemiecki ; Sport i praca ; nasze sposoby na odreagowanie stresu poszkoleniowego bez wpadania w nalogi
Translations in context of "na sygnał ode mnie" in Polish-English from Reverso Context: Niech pan czeka na sygnał ode mnie, a na razie proszę uważać.
mu ode mnie translation in Polish - English Reverso dictionary, see also 'mnie',mniej',mniejszy',mylnie', examples, definition, conjugation
PSY (싸이) is a South Korean singer, rapper, songwriter and producer under P NATION, his own agency. He debuted on January 18, 2001 with his first album PSY From The Psycho World!. Prior to his debut, he appeared on Cho PD's second album In Stardom Version 2.0 in 1999. PSY From The Psycho World! (2001) Ssa2 (2002) 3Mai (2002) Ssajip (2006) PSYfive (2010) PSY 6 (Six Rules), Part 1 (2012
Vay Tiền Online Chuyển Khoản Ngay. ja zdecydowanie wierzę... To ze zwierzętami przed tsunami też słyszałam... no i widziałąm kiedyś reportaarz właśnie, że po wielu latach, nagle pies swoją panią zaczął poprostu natarczywie lizać ciągle w jedno miejscie, wiec ona sie zdenerwowała, a że kiedyś słyszała, ze psy wyczuwają raka itd... to poszła do lekarza... okazała się że miała właśnie raka w nodze, ale we wczesnym etapie, i dało się wyleczyć! to Cudowne jest! Moja mała, która zazwyczaj jest miła dla WSZYSTKICH, powtarzam WSZYSTKICH ludzi, to gdy raz podszedł do niej facet w 'czerni' dziwny taki troche, to zaczęła na niego warczeć, to było raz jedynny ! Do tej pory nie rozumiem... Facet odrazu sobie poszedł, ja chciałam przeprosić za jej zachowanie, ale on 'uciekł...' potem go nie widziałam już. tak samo jeszcze czasem w nocy malta potrafi szczekać, warczeć albo się np. poddaje mimo, ze nikogo nie ma w pobliżu . Patrząc sie w 'przestrzeń' też mi sie czesto wydaje, ze to duchy... ale ja myślę, ze duchy są wśród nas... mam nadzieje tylko, że w moim otoczeniu znajdują się te dobre... Mi też sie czasem wydaje, ze np. widze kogoś, potem opisuje tą postać mamie i sie okazuje, ze to ktoś z rodziny... patrze na zdjecie i TO ON/a Najczęściej to moja prababcia, podobno ona byłamną zachwycona, i kiedy ja się urodziłam, powiedziała, że nie bedzie mi łątwo w życiu, bo jestem zbyt mądra nie wiem dokładnie oco chodziło, ale wiem, ze wśród moich rówieśników to się sprawdza.... Ale sie rozpisałam.:) POzdrawiam, bardzo ciekawy wątek.! Agata
dodane 2010-10-20 16:45 Niedziela, 10 października 2010 rokuPrawdziwy kłamca nigdy się nie przyzna do tego, że jest kłamcą. A jeśli się przyzna, to jest słabym kłamcą. A jeśli jest słabym kłamcą, to może czasem powiedzieć i co z tego? Kto został za mówienie prawdy opluty, ten jest opluwany nadal, a ci, którzy kłamali...Od czasu peerelu nie mieliśmy w Polsce do czynienia z tak zmasowanym kłamstwem, z przywróceniem kłamstwu roli jednej z równorzędnych, jeśli nie podstawowej, strategii pijarowskiej władzy. Ani z takim bezwstydem i nonszalancją w traktowaniu własnego kłamstwa jako czegoś i czego chcecie ode mnie, że wczoraj mówiłem coś wręcz przeciwnego niż dziś? No co wy, dzieci jesteście? Przecież wszyscy wiedzieli. No, może część frajerów ujadających to rzeczywiście spontaniczni idioci, których udało nam się uwarunkować jak psy Pawłowa, ale w końcu na tym polega polityczna skuteczność, nie?"Słodkich pierniczków dla wszystkich nie starczy i tak" - jak to pisał poeta.
W czas wojny przyszedłem na świat. Moja pierwsza podróż odbyła się sowiecką ciężarówką z Mamą, w towarzystwie krasnoarmiejców. Wojna była daleko ode mnie, ale jej skutki były wszechobecne. Bo i domu nie było, Tato, Janusz (mój brat) byli nie wiadomo gdzie. Cały czas był z nami Wojtek, pies, ofiara wojny potrącona przez sowiecki samochód. Doświadczyłem – nieświadom młynów historii – przesiedlenia. Od Lwowa po Śląsk Opolski, gdzie osiadłem do dziś; adresów miałem kilkanaście. Nigdzie nie byłem i nie jestem u siebie. Czy to już ostatni adres? Ni z tego, ni z owego przybyło mi już ponad milion towarzyszy wędrówki ludów. Dlatego ze łzą w oku patrzę na dzieci bez domu, z ojcem nie wiadomo gdzie. Ciepłym spojrzeniem darzę psiaki, których nie zostawiono na głód i samotność, lecz wzięto na wojenną tułaczkę. Takiego jak nasz Wojtek nie widziałem, ale czarnego labradora jak mój Amigo dostrzegłem w Przemyślu. Dbajcie o psy, o koty też – one takie potrzebne, by budować poczucie domu. Jeśli nie slyszysz radia spróbuj inny strumień lub zewnętrzny player Przed trzydziestu gdzieś laty spotkałem w Bawarii dwoje starszych państwa. Pozdrowiłem, odpowiedzieli łamaną polszczyzną. On z rodziny niemiecko-czeskiej z dodatkiem polskiego. Długa historia, na którą tu miejsca nie ma. W każdym razie w czasie drugiej wojny światowej został dla odkupienia swojej „winy” wobec narodu i führera wcielony do wojsk desantowych. Osiemnastoletni komandos. Przeszedł przez Nettuno i desant w Normandii, a przedtem wiele innych miejsc. Przeżył, jak powiada, dzięki szczególnej opiece Anioła Stróża. Mówi o tym przejęty, z dziecięcą wiarą. Mam od niego dwie pamiątki – książkę «Ukradziona młodość» (po niemiecku) oraz taki woskowy krzyż, przy nim wierszowany tekst popularnej, niemieckiej modlitwy: „Und wenn du denkst: es geht nicht mehr, da kommt von irgendwo ein Lichtlein her” (a gdy myślisz, że dalej już iść nie można, wtedy przychodzi skądś małe światełko). Spotykaliśmy się nieraz. Po latach kontakt się urwał – on starszy ode mnie, pewnie odbył swój ostatni desant – do nieba. Któregoś razu przerwał narrację (a lubił opowiadać), popatrzył na mnie badawczo i powiada: „Ksiądz pewnie zastanawia się, ilu ludzi zabiłem…” Zapomniałem języka w gębie, dokończył: „Miałem szczęście, bo byłem spadochroniarzem, jak się walczyło to zawsze wręcz. Wiem więc, że nikogo nie zabiłem, choć zraniłem. Może ksiądz wierzyć albo nie, ale tak było”. Wierzę mu. Ale nie mogę pojąć ani ówczesnych okrutników – było ich bardzo wielu. Ani tych dzisiejszych „maszyn do zabijania”. A zabijają wszystkich – z dziećmi na ulicy, w przedszkolu, w szpitalu. Czy dla nich to tylko błysk na monitorze i słup dymu w oddali? Albo człowiek padający kilka kroków obok. Niekoniecznie uzbrojony, tak często cywil, kobieta, dziecko. Możecie to pojąć? Nie wierzę, że to nie wróci do mordercy. Może w wieczności, ale pewnie już wcześniej, w tym życiu. Jak się ustrzec przed niszczącą przemocą wojny? Nie pytam ani o schrony, ani o ucieczkę, ani o środki bojowe bądź finansowe. Pytam o to, jak ustrzec się przed śmiercią ducha w sobie i otoczeniu. Wrogiem człowieka, wrogiem dobra jest ideologia, strach, głód, terror, samotność – to chyba najtrudniejsze w wojnie. Ideologia, czym jest? Jest celowo konstruowaną kombinacją prawdy i kłamstwa. W różnych proporcjach. I w zachęcającym „opakowaniu” sugerującym, że to wszystko święta prawda. Ideologia serwowana jest z uśmiechem (szatańskim) i nachalnie. Jej narzędziem jest wieloraka propaganda. Zaczyna się od chowu dzieci – jak dorosną, będą miały wdrukowane w umysły i w dusze zaprogramowane ideologiczne filtry i klisze. A te mogą być społeczne, narodowe, religijne. Czasy religijnych wojen w Europie były. Narodowe mamy w tej chwili za miedzą, a i nas w XX wieku dotknęły. Społeczne… Mój Boże! Przecież to cały system komunistyczny za tym stoi i dobrze się ma. Strach, czym jest? Wewnętrznie paraliżującą siłą budzącą się wskutek przemocy. Ideologia – każda – posługuje się narzędziem strachu. Od wieków wymyślano środki i scenariusze, które do dziś budzą przerażenie. Owszem, są nowe narzędzia siania strachu, ale te stare, polegające na zadawaniu okrutnego bólu, na podleniu człowieka, na dotknięciu najbliższych osób wciąż są stosowane. Zadawanie śmierci też, ale ono jest przyznaniem się prześladowcy do przegranej, kończy scenariusz. Zostaje wtedy zemsta na bliskich zamęczonego. Głód, czym jest tłumaczyć nie trzeba. Choć nasze pokolenie, w tej części świata ostatecznego głodu nie doświadczyło. A bywał, i bywa, głód szeroko rozlany po całych połaciach kontynentów. Wojna niszcząc wszystko, unicestwia pożywienie. Bywał, a może i wciąż bywa, głód w lochu śmierci. Ile można wytrzymać? Żeby co? Żeby uwolnili? Przyznali by się do przegranej. Wypuszczenie byłoby drugą przegraną. Aktem łaski może być tylko odebranie życia. Terror – widzimy to teraz w Ukrainie. Bezsensowne burzenie miast razem z ich najwrażliwszą tkanką – szpitalami, szkołami, przedszkolami, z ich krwioobiegiem energetycznym, wodnym, kanalizacyjnym i tak dalej. Niszczyć, aż unicestwi się wolę walki, przetrwania, wolności. Koszty? Wroga to nie obchodzi. On tylko daje do zrozumienia, jaki jest jego cel. Wreszcie – samotność. Każdy z zasygnalizowanych elementów przynosi samotność. Czy to przez izolację, czy przez wywózkę, czy nawet samotność w tłumie równie samotnych ludzi… Do tego wszystkiego warto być przygotowanym. A nie najlepiej rzeczy się mają. Najbardziej upragniony towar dzisiejszego świata to wygoda, spokój, sytość, kupowana radość… Obawiam się, że tego towaru coraz mniej i nawet cena gra coraz mniejszą rolę. Mała Amelka z Kijowa zaśpiewała w schronie piosenkę, ktoś sfilmował. Przyjaciele ewakuowali dziecko, jest w Polsce. Tam nie mogła zostać, bo piosenkę tęskną zaśpiewała.
Nasze pomysły nie zawsze są trafne, to standard, ponieważ w naszej naturze leży błądzenie, szukanie drogi, szukanie podpowiedzi, Salomonowego wyjścia, czyli takiej opcji, która nam pozwoli wyjść obronną ręką, bez uszczerbku własnej dumy, własnego ego. Szukając opcji, nie zawsze słuchamy korzystnych dla nas podpowiedzi, lecz zdajemy się na przypadkowy wybór. A przecież mamy na podorędziu kilka narzędzi pozwalających nam dokonać wyboru, odrzucić niewłaściwych podpowiadaczy. Teoretycznie jesteśmy samodzielni, dorośli, znający się na rzeczy. Faktycznie jednak jesteśmy dziećmi, podatnymi na podpowiedzi, niezależnie od tego, czy to są podpowiedzi właściwe, czy nie. Począwszy od wieku dziecinnego aż po kres życia staramy się dostosować do tego, co usłyszymy, co zobaczymy, czego dotkniemy. Niezależnie od tego, czy dotyczy to pracy, zdrowia, wiary, decyzji, zawsze bazujemy na opiniach innych. Czy to słuszne? Decyzja należy do nas. Ale mamy przecież opcję tzw. drogi próbnej, z której możemy zawrócić lub nawet zrezygnować całkowicie. Mamy WOLNOŚĆ. Ta nasza wolność istnieje dzięki rozumowi, wolnej woli, naszemu intelektowi. Podobnie ma się sprawa w naszej wierze. Wzrastając w niej, nierzadko słyszymy podszepty sugerujące zmianę naszego postępowania. Nie dotyczy to wyłącznie modlitw, Eucharystii czy miłości bliźniego. Te podszepty dotyczą tak szerokiego spektrum, że sami nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że to właśnie pokusy władcy podziemnego imperium zła. Pamiętajmy jedno, pokusy nie są materialne, nie są nawet kierowane bezpośrednio, lecz małymi kroczkami przeciągają nas na stronę ciemności, która w końcu może nas pochłonąć całkowicie. W finansach to może początkowo być kwestia 1 grosza, w kwestii kłamstwa – „dla dobra sytuacji”, w życiu – dla „świętego spokoju”. I tak powoli buduje się sfera zła, początkowo „niby” nieszkodliwego, by stopniowo nas wciągać w sidła pełnego zła, ciemności, grzechu. Nie będę przytaczał rozmów politycznych, gospodarczych, ale życie oparte na „małych kłamstwach” nie prowadzi do dobrego. Nie prowadzi nawet do średniego życia. To właśnie poprzez to „małe zło” popadamy w coraz większe problemy, by w końcu zapętlić się we własnych iluzorycznych prawdach i żyć w wyimaginowanym świecie. A jest bardzo prosta droga do uniknięcia takich sytuacji: słysząc własne bądź cudze podpowiedzi, które choć przez chwilę wydają się nam niewłaściwe lub nieprzyzwoite, odepchnijmy je od siebie prostym słowem „odejdź ode mnie”. Jeśli są to te niewłaściwe, to nie będą się powtarzać. Poza tym, każdą decyzję powierzmy Bogu. On, jako nasz Ojciec, albo odsunie od nas złą, albo nas popchnie ku dobrej. W każdym razie, w każdej decyzji, w każdym działaniu zaufajmy Panu.
Szatan jest silniejszy ode mnie... Autor Wiadomość Dołączył(a): Śr mar 03, 2010 16:21Posty: 13Lokalizacja: Śląsk Szatan jest silniejszy ode mnie... Witam wszystkich. Pomyślałem, że odwiedzę to forum z nadzieją, że znajdę tu pomoc, albo chociaż wsparcie. Przejdę od razu do rzeczy: moi rodzice wychowali mnie w wierze chrześcijańskiej. Jestem katolikiem, a więc byłem ochrzczony i przyjąłem pierwszą komunię świętą. Gdy zacząłem uczęszczać do gimnazjum jak (prawie) każdy nastolatek zbuntowałem się. Dotyczyło to również wiary. Przestałem się modlić, nie brałem już udziału we mszach świętych, a ponad to zacząłem interesować się diabłem. Pojawiał się on w muzyce jaką słuchałem, a także w moich czynach. Ja upierałem się, że satanizm interesował mnie tylko z przyczyn artystycznych, a moim idolem i wzorem z którym się utożsamiałem był Marilyn Manson - lider amerykańskiego zespołu rockowo-metalowego. Trwało to wszystko kilka ładnych lat. W tym czasie leczyłem się psychiatrycznie i byłem hospitalizowany (nerwica, depresja, myśli samobójcze). Gdy ukończyłem szkołę średnią nastąpił pewien zwrot. Dziewczyna, którą wcześniej poznałem, pomogła znów spojrzeć mi na Boga. Zaprowadziła mnie do kościoła, wyspowiadałem się i poczułem wtedy taką lekkość, jakby potężny ciężar z moich barków został usunięty. Postanowiłem wtedy, że nigdy nie zejdę z tej drogi. Jednak stało się inaczej. Pomimo powrotu do wiary nadal szargają mną złe emocje i uczucia, nadal słucham ciężkiej muzyki, aczkolwiek już nie satanistycznej. Wciąż czuję, że kieruje mną szatan, znów zaprzestałem modlitw i uczestnictwa we mszach. Mój problem jest o wiele bardziej złożony, ale chciałem na wstępie dać tylko jego zarys, który mam nadzieję wykorzystać w dalszej dyskusji z Wami. Bardzo proszę, piszcie ponieważ zależy mi na tej sprawie. Śr mar 03, 2010 16:54 zsoborniki Dołączył(a): N lut 07, 2010 11:42Posty: 728 Re: Szatan jest silniejszy ode mnie... RafikiDla każdego chcącego być chrześcijaninem (takim prawdziwym nie "na pół gwizdka...") potrzebny jest czas wtajemniczenia chrześcijańskiego. W chrześcijaństwie to czas katechumenatu. Nie jest ważne czy będzie on przeżywany przed chrztem, czy po chrzcie św. ale jest on potrzebny... Nie jest ważne, czy nazywa się ten czas dzisiaj deuterokatechumenatem, czy neokatechumenatem ale jest ważne, by go zacząć i przeżyć. Zaczyna się od wysłuchania katechez np. neokatechumenalnych w parafii, które są katechezami zwiastowania...Maryja też najpierw usłyszała Słowo i Ono zmieniło jej całe życie... Oczywiście nie było jej łatwo... przyszedł KRZYŻ...Warto rozejrzeć się i poszukać miejsc, gdzie głoszone są katechezy... Może porozmawiać na temat katechumenatu ze swoim proboszczem...Tam znajdziesz odpowiedź na dzisiejsze w Tobie wołanie Ducha Św., którego otrzymałeś na chrzcie św. Czujesz Jego wołanie - bo chcesz się zmienić! On jest dany Tobie w sakramencie chrztu (sakramencie inicjacji chrześcijańskiej) i poprzez katechezy pozwoli Ci pomału odkrywać wartość tego sakramentu. Zachęcam Cię do podjęcia takiej próby...Życie zacznie się zmieniać... Nawracanie to proces...Piszę te słowa ze swojego doświadczenia. Czas przeżywanego w parafii katechumenatu do dzisiaj mi pomaga wychodzić ze swoich słabości, pozwala codziennie mi się nawracać i nie bać się przyszłości... Pozwolił mi na nowo odkryć wartości chrztu św. i wraz ze wspólnotą radośnie uczestniczyć w liturgii i słuchać Słowa Bożego...pozwolił mi odkryć DROGĘ, PRAWDĘ i ŻYCIE - Jezusa Chrystusa cierpiącego, zabitego ale zmartwychwstałego...Tam, na katechezach a może we wspólnocie innych poszukujących, znajdziesz odpowiedź na dzisiejsze w Tobie wołanie Ducha Św., którego otrzymałeś na chrzcie św. Zachęcam Cię do podjęcia takiej próby...Pozdrawiam! Z Panem Bogiem!zsoborniki _________________Pozdrawiam! Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!zsoborniki Śr mar 03, 2010 18:35 Rafiki Dołączył(a): Śr mar 03, 2010 16:21Posty: 13Lokalizacja: Śląsk Re: Szatan jest silniejszy ode mnie... Mam wrażenie, że każda moja próba zbliżenia się do Boga jest natychmiast niszczona przez diabła. To szatan mnie obezwładnia, nie pozwala wyjść z domu, zmobilizować się. Wydaje mi się, że wykorzystałem już wszystkie możliwe drogi ratunku, ale na pewno jest jeszcze coś o czym nie wiem. Mam również wrażenie, że można żyć tylko poświęcając się całkowicie Bogu, albo zupełnie się od Niego odwrócić. Nie ma nic pośrodku... Czy wystarczy, że będę sam regularnie czytał Pismo Święte? Śr mar 03, 2010 18:53 Alus Dołączył(a): Śr cze 02, 2004 17:39Posty: 41856 Re: Szatan jest silniejszy ode mnie... Rafiki - nade wszystko muszą ro być modlitwy ułożone w rodzaju Różaniec, Koronka - módl się sercem, proś codziennie Boga o opiekę i powierzaj Mu się na każdy sięgaj po Pismo jeśli możesz pożyczycz, kup i przeczytaj książkę o. Augustyna Pelanowskiego "Wolni od niemocy".Bardzo pomocna, wskaże Ci drogę postępowania i umocni wiarę, upewni, że Bóg nigdy nikogo nie pozostawia samemu sobie i z nikogo nie rezygnuje. Śr mar 03, 2010 18:54 Rafiki Dołączył(a): Śr mar 03, 2010 16:21Posty: 13Lokalizacja: Śląsk Re: Szatan jest silniejszy ode mnie... Moja słabość polega na tym, że łatwo ulegam materii. Szatan to wykorzystuje. Codziennie jestem atakowany kolorowymi reklamami, głupimi i bezwartościowymi wypowiedziami i tekstami, przemocą i erotyzmem. Gubię w tym wszystkim Boga. A najprostsza rzecz jaką jest modlitwa, wymaga ode mnie tak ogromnego wysiłku. Brak mi sił. Jest jeszcze jedna rzecz, o której nie napisałem. Kiedyś, gdy miałem około piętnastu lat, powiedziałem do szatana, aby dał mi wszystko czego zapragnę, a ja oddam mu w zamian swoją duszę... Czy mogę być opętany? Czy powinienem pomyśleć o egzorcyzmie? Śr mar 03, 2010 19:21 Anonim (konto usunięte) Re: Szatan jest silniejszy ode mnie... Pytanie zasadnicze: czego chcesz?Działać na pół gwizdka, wybierać tylko pewne rzeczy, by się poczuć okresowo chociaż lżej? Nie da się tak na dłuższa metę. Wrócić za swoim świadomym przyzwoleniem do zniewolenia? Proszę bardzo. Piękne samounicestwienie. Gratuluję "rozsądku".Walczyć o siebie? ZAWALCZ - BO WARTO!! Ale będzie bardzo tak szybko nie rezygnuje z bastionu, który kiedyś był jego. Szatan wykorzysta cię do końca i sam w odpowiedniej chwili unicestwi wg własnej koncepcji np. doprowadzając cię do się - czego chcesz? Tak poważnie ze wszystkimi konsekwencjami. Jeżeli chcesz powalczyć - to pierwsze i najważniejsze wróć do częstych sakramentów świętych - spowiedź i Komunia św. Spowiedź nie w odstępach miesięcznych, ale zawsze ilekroć poczujesz ,że słabniesz. Nawet co 2 dni, jeżeli będzie potrzeba, by nie siedzieć po uszy w grzechu. Komunia nawet codziennie, a z tym się łączy i bardzo częste uczestnictwo we Mszy do modlitwy proponuję Koronkę do Miłosierdzia Bożego i Litanię do Krwi Chrystusa. Dlaczego? Bo krótkie. I nie musisz za dużo myśleć. Łaska Boża resztę dokona w Tobie. W chwilach krytycznych, kiedy diabeł będzie cię ciorał równo (a będzie!) będziesz w stanie sięgnąć po te krótkie modlitwy. A diabeł ma wyjątkową alergię na nie. Podobnie i na Różaniec, ale to na początek może być za trudne dla ciebie do zmienić styl myślenia i wartościowania. Więc może stały spowiednik? Licz się z tym, że być może i egzorcyzm będzie potrzebny. Czytanie Pisma św. na wskroś chwalebne i potrzebne, ale nie każdy na początek tyle wytrzymuje. Licz się z dłuuuuuuuuuuugą pracą, bardzo trudną, ale chociaż małymi kroczkami. Żaden ksiądz, żadna dziewczyna, żaden kolega tego za ciebie nie zrobi. To musi być wyłącznie twoja decyzja. Diabeł wyłącznie uderza w słabe punkty człowieka, w nieujawnione marzenia, pragnienia, niezaspokojone potrzeby. Musisz też mieć o tym świadomość. Znasz strategię szatana? Upodlić człowieka. Udowodnić mu, że jest do niczego. Odrażającym karłem, nieudacznikiem, grzesznikiem powalczysz o siebie, albo się staniesz takim śmierdzącym mięsem armatnim dla niego. Co do lektury: dobrze się czyta "Wyznania egzorcysty" na początek taki "pamiętnik". Sam zobaczysz, na ile w nim odnajdziesz siebie, na ile będzie to "twój pamiętnik".Czego Ci życzę: ROZUMU do podjęcia dobrej decyzji i niech cię Bóg strzeże i prowadzi do siebie. Śr mar 03, 2010 19:56 Rafiki Dołączył(a): Śr mar 03, 2010 16:21Posty: 13Lokalizacja: Śląsk Re: Szatan jest silniejszy ode mnie... Myślałem o przystąpieniu do klasztoru. Ale straciłbym wtedy kogoś, kogo bardzo kocham. Nie wiem z czego konkretnie musiałbym zrezygnować, co jest złe. Boję się, że oddanie się Bogu przerośnie mnie. Na pewno zastanowię się nad tym co napisałeś Joda. Wciąż jeszcze cierpię na lęki i depresję i nie zawsze rozumiem sam siebie... Śr mar 03, 2010 20:03 Anonim (konto usunięte) Re: Szatan jest silniejszy ode mnie... Dobrze Joda mówi: walcz o siebie. Nie oglądaj się na jeszcze niepokoi coś w sposobie, w jaki o tym mówisz:Rafiki napisał(a):To szatan mnie obezwładnia, nie pozwala wyjść z domu, zmobilizować się. To Ty pozwalasz szatanowi się obezwładniać, podporządkowujesz mu się. Nie zwalaj całej roboty na niego: masz wolną wolę, zrób z niej dobrey użytek. Nie będzie ci byle szatan dyktował co robić w życiu - wybierasz sam i Ty ponosisz konsekwencje swoich wyborów. Bóg Ci pomoże, zrobi dla Ciebie wszystko co potrzeba, ale musisz Mu na to pozwolić. Zaprosić Go do swojego życia, prosić o moc Ducha Świętego. Ale decyzja jest Twoja - pamiętaj o tym. Śr mar 03, 2010 20:14 Rafiki Dołączył(a): Śr mar 03, 2010 16:21Posty: 13Lokalizacja: Śląsk Re: Szatan jest silniejszy ode mnie... Masz rację. Kiedyś miałem wrażenie, że zostałem wybrany przez szatana. Myślałem, że Bóg nigdy mnie do siebie nie przyjmie. Dziś też czasami tak myślę. Czuję wokół siebie jak kumuluje się zło. Czuję, jak coś wisi w powietrzu... Coś niepokojącego... Śr mar 03, 2010 20:28 Anonim (konto usunięte) Re: Szatan jest silniejszy ode mnie... Odrzuć to. Nikt Ci nie powie jak dokładnie. Nie ma prostej recepty. Nie wiem, czy Ty nie oczekujesz, żeby Ci tu ktoś powiedział "nie słuchaj tej muzyki" "zacznij się inaczej ubierać" "wstąp do klasztoru..." Ale to Ty musisz wybrać co zrobić, to Twoja do parafii, znajdź księdza który zna problemy młodzieży i porozmawiaj z nim. On na pewno lepiej Tobą pokieruje niż ktokolwiek z nas. Śr mar 03, 2010 20:31 Anonim (konto usunięte) Re: Szatan jest silniejszy ode mnie... Rafiki napisał(a):Moja słabość polega na tym, że łatwo ulegam materii. Szatan to wykorzystuje. Codziennie jestem atakowany kolorowymi reklamami, głupimi i bezwartościowymi wypowiedziami i tekstami, przemocą i erotyzmem. Gubię w tym wszystkim Boga. A najprostsza rzecz jaką jest modlitwa, wymaga ode mnie tak ogromnego wysiłku. Brak mi sił. Jest jeszcze jedna rzecz, o której nie napisałem. Kiedyś, gdy miałem około piętnastu lat, powiedziałem do szatana, aby dał mi wszystko czego zapragnę, a ja oddam mu w zamian swoją duszę... Czy mogę być opętany? Czy powinienem pomyśleć o egzorcyzmie?Podtrzymuję swoją wcześniejszą wypowiedź co do formy modlitwy. A może by tak na jakiś czas zrezygnować z TV, video, dvd, stronek erotycznych, pornograficznych, sex-czatu Potrafisz? P O T R A F I S Z ? Udowodnij to sobie. Ostatnie 4 zdania z twojej wypowiedzi: myślę, że jakkolwiek spowiedź i Komunia św. są najlepszym egzorcyzmem, to jednak egzorcysta będzie nie dasz rady na początek. Poproś zwykłego kapłana o pomoc. Nie musi to być od razu spowiedź. Pogadaj. Śr mar 03, 2010 21:05 Rafiki Dołączył(a): Śr mar 03, 2010 16:21Posty: 13Lokalizacja: Śląsk Re: Szatan jest silniejszy ode mnie... Nigdy nie próbowałem żadnych wyrzeczeń. To może być dla mnie dobry sprawdzian. Nie wchodzę na strony erotyczne czy pornograficzne, ale dużo czasu poświęcam grom komputerowym. Uciekłem w wirtualny świat, żeby odciąć się od problemów codziennych. Wiem, że to błąd, ale jest mi tak ciężko. Jak na razie nikt jeszcze nie dał mi takiego kopniaka, żeby poskutkowało... Cz mar 04, 2010 3:40 Alus Dołączył(a): Śr cze 02, 2004 17:39Posty: 41856 Re: Szatan jest silniejszy ode mnie... A ja nadal zachęcam Cie do siegnięcia do książki o. Pelanowskiego - znajdziesz w niej odpowiedzi na Twój i pomóc najlepiej potrafi osoba, która zna problem z autopsji - dlatego tak usilnie polecam Ci ta książkę Cz mar 04, 2010 10:06 Moria Dołączył(a): N kwi 10, 2005 8:12Posty: 2721 Re: Szatan jest silniejszy ode mnie... Tu masz różne sposoby walki: _________________Codziennie jeden cytat z nauczania ojców Kościoła – blog: Cz mar 04, 2010 10:19 Rafiki Dołączył(a): Śr mar 03, 2010 16:21Posty: 13Lokalizacja: Śląsk Re: Szatan jest silniejszy ode mnie... Czytałem kiedyś książkę pod tytułem "Szatan istnieje naprawdę", ale nie pamiętam jakiego autora. Bardzo trafiła do mnie ta lektura i od tamtej pory zupełnie inaczej patrzę na diabła. Traktuję go naprawdę poważnie. Jak w końcu zmobilizuję się i wyjdę z domu to postaram się zdobyć tą książkę, którą mi polecasz. Cz mar 04, 2010 18:38 Wyświetl posty nie starsze niż: Sortuj wg Nie możesz rozpoczynać nowych wątkówNie możesz odpowiadać w wątkachNie możesz edytować swoich postówNie możesz usuwać swoich postówNie możesz dodawać załączników
psy ode mnie wara